Nowe informacje ws. śmierci uwielbianej lekarki. Wiadomo, co było przyczyną zgonu

Śmierć cenionej lekarki z Radomia wzbudza poruszenie

Wiadomość o śmierci dr Anny Zaremby, znanej i wysoko cenionej lekarki związanej z Radomskim Szpitalem Specjalistycznym, obiegła środowisko medyczne oraz pacjentów. Informację tę przekazało Stowarzyszenie Porozumienie Chirurgów „Skalpel”. W komunikacie czytamy, że lekarzka zasnęła po dyżurze i niestety nie obudziła się więcej. Dr Anna Zaremba miała mniej niż 40 lat. W oczach współpracowników i pacjentów uchodziła nie tylko za wybitnego specjalistę, lecz także za osobę o ogromnym sercu.

Pasja i miłość do ludzi oraz przyrody – życie Anny Zaremby

Specjalizująca się w chirurgii ogólnej dr Zaremba była również w trakcie zdobywania dodatkowej specjalizacji z chirurgii naczyniowej. Przepełniała ją głęboka pasja zarówno do swojej pracy, jak i do świata przyrody oraz zwierząt. W młodym wieku, tuż po trudnym dyżurze, zasnęła na zawsze.

Kochała konie, ptaki oraz rośliny, jednak to pacjenci byli jej prawdziwym powołaniem. Bliscy i współpracownicy wspominają ją z czułością:

obrazek

„Była wzorem empatii i zaangażowania. Wszyscy zazdrościli jej tony czekoladek w szafce, które dostawała od wdzięcznych pacjentów”.

Kim była „dr Pocahontas” na oddziale?

Z powodu długich włosów, poczucia humoru i umiłowania natury w pracy nazywano ją „dr Pocahontas”. Potrafiła rozweselić cały zespół, jednocześnie pozostając niezwykle oddaną swoim obowiązkom. Koledzy z oddziału podkreślają:

„Potrafiła się śmiać z wszystkiego, ale też bardzo poważnie podchodziła do swoich obowiązków. Pod tym względem wzorowała się głównie na swojej Mamie, która była lekarzem w Chicago”.

Jej nagła śmierć wstrząsnęła nie tylko środowiskiem medycznym, lecz także setkami pacjentów, którzy doceniali jej troskę i życzliwość. W mediach społecznościowych pojawiło się wiele wzruszających komentarzy:

  • „To był lekarz-anioł, nie człowiek. Takich osób już prawie nie ma”,
  • „Cudowna, przemiła, brak słów, by opisać jej dobroć. Po prostu Anioł”,
  • „Emanowała ciepłem i serdecznością. Potrafiła rozjaśnić najtrudniejszy dyżur uśmiechem i dobrym słowem”,
  • „Mam 60 lat i nigdy nie spotkałem takiego lekarza. Profesjonalna, a przy tym tak empatyczna, że wydawało się, iż uleczy samą obecnością”.

Pacjenci podkreślają nie tylko jej fachowość, ale również to, jak naprawdę obecna była przy każdym chorym – pełna zaangażowania i współczucia.

Co było przyczyną śmierci dr Anny Zaremby?

Przyczynę jej śmierci wielu próbowało wyjaśniać. Pojawiły się plotki oraz insynuacje, czy może miało to związek ze szczepieniami przeciwko COVID-19. Internauci pod tekstem komentowali:

  • „Mój znajomy też zasnął i się nie obudził. Był zaszczepiony czterema dawkami Pfizera”,
  • „Wyrazy współczucia. Kiedy niedopuszczeni lekarze ostrzegali o skutkach tych preparatów, nikt nie chciał ich słuchać…”
  • „W tym wieku nie zasypia się i nie wstaje bez powodu. Powinien być konkretny powód. Szkoda człowieka”,
  • „Czyżby uwierzyła w Cud Pfajzera?”.

Depresja – cichy i niebezpieczny przeciwnik

W odpowiedzi na takie komentarze pod artykułem zamieszczono uzupełnienie, w którym wyjaśniono prawdziwą przyczynę śmierci dr Zaremby. Zasugerowano, że po kolejnym ciężkim dyżurze lekarz popełniła samobójstwo.

Depresja to choroba, która potrafi znakomicie się kamuflować. Osoby nią dotknięte często funkcjonują na pozór normalnie – uśmiechają się, wykonują swoje obowiązki, pomagają innym. Często są tymi, na których wszyscy polegają. Tymczasem wewnątrz toczy się dramat, o którym nikt nie wie. Niestety, finał bywa tragiczny.

W Polsce na depresję cierpi ponad milion osób, lecz wiele z nich nie decyduje się na wizytę u specjalisty. Obawy o stygmatyzację, brak czasu czy presja otoczenia powodują, że cierpią sami, ukrywając swój ból. Historia dr Anny Zaremby przypomina nam wszystkim, że nawet bohaterowie codzienności potrzebują wsparcia i zrozumienia.