Gorzkie słowa zmarłego syna Wałęsy. „Przez ojca prezydenta…” Tuż przed śmiercią oskarżył o to Lecha

Wstrząsające wyznanie Sławomira Wałęsy przed śmiercią. „Nazwisko zniszczyło mi życie”

Syn Lecha Wałęsy nie żyje. W czwartek, 1 maja, media obiegła smutna informacja o śmierci 52-letniego Sławomira Wałęsy – syna legendarnego lidera „Solidarności” i byłego prezydenta Polski. Ciało mężczyzny odnaleziono w jego mieszkaniu w Toruniu. Policja wykluczyła udział osób trzecich.

Tragedia w rodzinie Wałęsów

Funkcjonariusze toruńskiej policji oraz straż pożarna weszli do mieszkania przy ul. Dziewulskiego po zgłoszeniu od zaniepokojonych sąsiadów. Niestety, odkryli zwłoki mężczyzny, który – jak się okazało – był jednym z synów Lecha Wałęsy. Dramatyczne doniesienia szybko wywołały falę współczucia i poruszenia.

Sławomir Wałęsa: życie w cieniu wielkiego nazwiska

Mimo znanego nazwiska, życie Sławomira nie należało do łatwych. Przez lata zmagał się z uzależnieniem i żył w skrajnie trudnych warunkach. W wywiadach nie krył żalu – twierdził, że bycie synem Lecha Wałęsy bardziej mu szkodziło niż pomagało.

„Nie da się pić i mieć rodzinę. Ja wybrałem alkohol” – mówił szczerze w rozmowie z mediami.

W jednym z ostatnich udzielonych wywiadów przyznał, że nazwisko Wałęsa wielokrotnie zamykało mu drzwi do zatrudnienia. Jego opowieść była wstrząsająca:

„Jestem bez pracy, chociaż szukam. Przez ojca prezydenta jestem bezrobotny. Wezmę każdą pracę, nawet za najniższą krajową. Ale jak tylko poznają moje nazwisko, rozmowa się kończy” – relacjonował z goryczą.

Brak szans mimo kwalifikacji

Sławomir był z wykształcenia informatykiem, znał się na obsłudze i instalacji systemów komputerowych, potrafił zakładać sieci, nie miał wygórowanych wymagań finansowych. Mimo to, jak twierdził, nikt nie dawał mu szansy.

„Mam kwalifikacje, ale nazwisko mnie przekreśla. Byłem na wielu rozmowach, wszystko dobrze – dopóki nie pytają o nazwisko. Gdy mówię ‘Wałęsa’ i dodam, że jestem z Gdańska, nagle kończą rozmowę” – mówił rozgoryczony.

Nieudana walka z nałogiem

Rodzina próbowała mu pomóc. Wysłano go na odwyk, ale bezskutecznie. Sławomir opisał sytuację, kiedy próbowano go siłą umieścić w ośrodku:

„Zabrali mnie do Świecia, zostawili na oddziale. Pielęgniarki nie wiedziały, co robić. Wyszedłem. Zjadłem coś i wróciłem do Torunia. Jak nie chcę na odwyk, to nie pójdę” – mówił z przekorą.

Jego historia pokazuje, jak trudne może być życie w cieniu znanej osoby, i jak pozorny przywilej może stać się przekleństwem.

Rodzinie i bliskim Sławomira Wałęsy składamy wyrazy współczucia.