Wojciech wyszedł z wesela tylko na chwilę. Dziś cała wieś jest w żałobie
W sobotę wydarzyła się tragedia w Brzózie Królewskiej na Podkarpaciu. Tuż przed domem weselnym 36-letni Wojciech M. został śmiertelnie potrącony. Jeszcze chwilę wcześniej uśmiechał się, tańczył i składał życzenia nowożeńcom, po czym postanowił wyjść na zewnątrz. Niestety, już nigdy nie wrócił.
Gdy następnego ranka wiadomość o tragedii dotarła do rodzinnej miejscowości ofiary – Żurawiczek, mieszkańcy zamarli w bezgranicznym szoku. Znali Wojciecha od dziecka, dlatego pytanie:
„Dlaczego właśnie on? Dlaczego w taki sposób?”
powtarza się w rozmowach sąsiadów, którzy pamiętają go jako osobę pełną życia i zaangażowania.
Okoliczności wypadku
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się około godziny 21:00, kiedy przyjęcie weselne trwało w najlepsze. Wojciech znalazł się na jezdni drogi wojewódzkiej prowadzącej w stronę Leżajska. W tym momencie nadjechał volkswagen passat, którym kierował 20-letni mieszkaniec Bochni, podróżujący z trzema nastolatkami. Siła uderzenia była tak potężna, że mimo podjętej reanimacji nie udało się uratować życia mężczyzny.
Na ten moment prokuratura nie ujawnia bliższych szczegółów sprawy.
„Mężczyzna wszedł na jezdnię i przebywał na niej. Okoliczności będziemy wyjaśniać. Jest za wcześnie, by mówić o odpowiedzialności. Śledztwo dopiero się rozpoczęło” – mówi prokurator rejonowa w Leżajsku, Katarzyna Leszczak.
Wojciech – ceniony sportowiec i rodzina
Ofiara tragedii, 36-letni Wojciech M., był mieszkańcem Żurawiczek pod Przeworskiem i przez wielu uważany za człowieka pełnego pasji i oddania. Wieloletni zawodnik lokalnego klubu piłkarskiego, którego serce i zaangażowanie zostawiały ślad na boisku – nie tylko jako zawodnik, ale i jako wzór dla kolegów z drużyny.
Nie był anonimowym człowiekiem – zdobywał tytuły króla strzelców w ligach lokalnych, a jego nazwisko figurowało na licznych statuetkach za najlepsze gole. Prywatnie był kochającym mężem i ojcem trójki dzieci, z czego najmłodsze wciąż chodzi do przedszkola. Sąsiedzi opisują go jako osobę skromną, pracowitą i zawsze gotową do pomocy.
„Zawsze był do rany przyłóż. Życie go nie oszczędzało, bo wcześnie stracił ojca. Mieszkał z mamą i własną rodziną. Wszyscy go znali i lubili” – wspominają poruszeni mieszkańcy.
Żałoba w drużynie i społeczności lokalnej
W niedzielę, dzień po tragedii, wszyscy mieszkańcy Żurawiczek pogrążyli się w głębokim smutku. Mecz drużyny, w której przez wiele lat grał Wojciech, został odwołany. Na oficjalnej stronie klubu pojawiło się wzruszające oświadczenie:
Z głębokim żalem informujemy, że wczoraj odszedł od nas Wojciech, wieloletni zawodnik i przyjaciel naszego klubu. Przez lata reprezentował nasze barwy, zostawiając na boisku serce i pasję do piłki – to ogromna strata dla naszej społeczności.
Pod postem pojawiło się mnóstwo komentarzy pełnych smutku, niedowierzania i wspomnień.
„Za szybko”, „Spoczywaj w pokoju, Wojtku”, „Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie” – pisali znajomi, koledzy z boiska oraz sąsiedzi.
Niebezpieczne miejsce tragedii
Miejsce, gdzie doszło do wypadku, jest fragmentem drogi wojewódzkiej, który od dawna wzbudza obawy lokalnej społeczności. Tuż obok znajduje się dom weselny, a ruch na tym odcinku jest szczególnie intensywny podczas imprez. Pobocze niemal nie istnieje, a znaki ograniczające prędkość do 70 km/h ustawione zostały dalej, jednak kierowcy rzadko stosują się do ograniczeń.
„Samochody pędzą z zawrotną prędkością, a piesi nie mają gdzie uciec. Wesele zawsze generuje wzmożony ruch. To miejsce jest niebezpieczne” – przyznają mieszkańcy.
Postępowanie służb i śledztwo
Na miejscu tragedii pracowali policjanci pod nadzorem prokuratora. Ciało 36-letniego mężczyzny zostało zabezpieczone do sekcji zwłok, a śledztwo jest w toku. Śledczy próbują odtworzyć dokładny przebieg wydarzeń. Jak wynika z ustaleń, kierujący volkswagenem był trzeźwy.
Kluczowe będzie także ustalenie prędkości samochodu w chwili wypadku i ocena, czy kierowca miał jakąkolwiek możliwość uniknięcia tragedii. Te zagadnienia zbada powołany biegły, specjalizujący się w rekonstrukcji zdarzeń drogowych.
Dla mieszkańców Żurawiczek, rodziny i przyjaciół Wojciecha, ta strata jest wciąż niewyobrażalnym ciosem.
„Nie możemy uwierzyć, że go już nie ma. Przecież wyszedł tylko na wesele…”